niedziela, 30 maja 2010

Niedzielna lawendowa Śpioszka :)

Witam serdecznie,
na początek oczywiście chciałabym Wam gorąco podziękować za wszystkie wyrazy troski i słowa otuchy. Dziękuję za ciepłe maile i miłe telefony - jesteście niezastąpione. To niby tylko słowa, ale naprawdę niesamowicie wzmacniają i podnoszą na duchu. Mooooocno Was przytulam i dziękuję z całego serduszka :)
Juz jestem po jednym zabiegu, miałam go w piątek - oczywicie wszystko załatwiane na wariackich papierach, bo gdybym szła "standarową procedurą" najprawdopodobniej zajęliby się mną najwcześniej w grudniu. Teraz jeszcze jeden - usuwanie woreczka żółciowego, w środę jadę się dowiedzieć kiedy mi go zrobią. To tyle z chorobowych tematów ;) Szokkk....starzeję się chyba  - trzeba spojrzeć prawdzie w oczy ;)
Szycie niestety do zabiegu poszło w odstawkę bo nie wiedziałam kiedy i ile będę w szpitalu, więc musiałam przygotować familię do mojej nieobecności, także czas miło spędzałam między innymi przy żelazku ;)
Dziś dopiero usiadłam do maszyny i tak oto powstał - lawendowy Śpioszek. Jak nie wiadomo co uszyć, trzeba uszyć śpioszka - tak właśnie było i dziś :)
Może akurat komus kolorystycznie przypadnie do gustu :)
A teraz z innej mańki, a raczej...kanki ;)
Od dłuższego czasu straszniście marzyła mi się stara, fajna kaneczka - niestety na szrotach echo, aż tu pewnego dnia, podczas standardowej porannej kawusi z Gosią, wyskoczyła mi moja droga koleżanka z takim cudownym prezentem! Nie muszę chyba opisywać swojej radości ;) Wyszperała ją u babci na stryszku i taka była taka kochana, że mi ją dała - dziękuję Gosiu!!!  Jestem nią zachwycona. Nie wiem jeszcze jakie będzie jej drugie życie, i czy przypadkiem nie pozostanie taka jaka jest. Czekam na Wasze propozycje i linki z fajnymi metamorfozami kaneczek ;)
A to moja perełeczka:

Superaśna - wiem ... ;)
A gdyby komus było za mało to wczoraj w drodze powrotnej ze szpitala zahaczylismy o Biedronkę i tam wyłowiłam sobie.......
Takie niby drobiazgi, a cieszą nieziemsko :)
Chyba tyle by bylo na dziś.
Bardzo ciepło witam wszystkie nowo obserwujące mnie osóbki, mam nadzieję, że miło spędzimy razem czas i zostaniecie ze mną na dłużej :) Normalnie do 100 - ki się zbliżam, ależ wspaniale :) Trzeba szykować candy!
Pozdrawienia ślę słoneczne, życze udanego tygodnia i spełnienia wszystkiego czego tylko sobie po cichutku pragniecie na dziś, jutro i zawsze ;) :*****

wtorek, 25 maja 2010

Podziękuję, troszkę się pochwalę i... pożalę :)

Witam cieplutko dziewczyny,
wpadłam na chwileczkę podziękować, pochwalić się i troszkę też pożalić...tak jak widać w tytule postu :)
Ale zacznijmy od tego co najważniejsze czyli podziękowań.
Dziękuję gorąco, z całego serduszka cudownej osobie jaką jest Kasia lub inaczej znana nam wszystkim Wygodna. Dzięki niej mam swoje prywatne prześliczniaste metki :) Zrobiła mi je ta kochna babeczka mimo, że jest masakrycznie zabiegana i zapracowana. Mam wyrzuty sumienia, że zawracałam jej gitarę, ale z drugiej strony rozpiera mnie dzika radocha i duma z ich posiadania :D Taka mała rzecz a cieszy :)
Także - DZIĘKUJĘ CI KASIU! :)
***
Teraz będę się chwalić - a co :)
Dzięki temu, że niektóre z Was przygarniają moje przytulaki, sama również mogłam sobie pozwolić na małe szaleństwo i zaopatrzyłam się w cudną torbę u Katty - prawda, że śliczniasta? Oto ona:

A u Anii zakupiłam sobie takie oto ślicznościowe frywolitkowe kolczyki :

Tyle by było moich małych - wielkich raości.
Teraz się troszkę poużalam nad sobą ;)
Od paru dni maksymalnie podupadłam na zdrówku, bardzo bolał mnie brzuch, plecy itd. po  takich atakach, jednej wizycie karetki w domu i usg jamy brzusznej wylądowałam w szpitalu, jednak  na chwilę, bo przeciez nasza służba zdrowia traktuje ludzi jak zło konieczne...nawet nie ma o czym mówić.
Wychodzi na to, że mam podejrzenie kamicy zółciowej, także po wczorajszej kosmicznej dawce znieczulających leków i kroplówce, latam i robię wyniki (bo przecież po co by mieli mnie zostawić w szpitalu i zrobić na miejscu- zaznaczam, że skierowanie do szpitala miałam). Zabieg jest nieunikniony, (ale oczywiście nie mogli mi go zrobić od razu :/ ) jeśli znowu mnie coś nie złapie masakrycznego sama komfortowo wybiorę sobie jakiś sensowny termin, mam nadzieję, że tak będzie. Teraz wegetuję na dietce sucharkowo - herbacianej ;)
Niestety nie mam głowy, ani warunków do szycia. Własciwie dziś jest pierwszy dzien od tygodnia gdzie czuję się jakoś znośniej. Zobaczymy co wykażą jutro wyniki. Nie ukrywam - troszkę się boję, bo ze szpitalami miałam do czynienia tylko tyle co przy porodach - własnym i swoich dzieci ;) No ale dam radę, mam cudownego męża, który wspaniale troszczy się o mnie i o dzieci. Niestety nie mamy z kim ich zostawić więc sie tak wycieczkują z nami po lekarzach, na szczęście to dla nich zabawa...w przeciwieństwie do nas ;)
Także tyle u mnie. Trzymajcie kciuki, żebym jakoś z tego wybrnęła bez większego szwanku ;)
Pozdrawiam Was cieplutko i serdecznie jak zawsze. Do szybkiego...uszycia ;)

sobota, 22 maja 2010

Troszkę moich prac...

Witam popołudniowo,
 na dworze słoneczny, piękny dzień - jakże dawno takiego nie było. Mam nadzieję, że u każdej z Was świeci słoneczko i że żadna z Was nie musi się zmagać z powodziowym dramatem... :(
Zebrało mi się troszeczkę moich prac, nie za wiele, ale coś tam podłubałam i wymalowałam ;)
Na początek to co bezdyskusyjnie kocham najbardziej, czyli Tildowe przytulanki.
Pwstała kolejna śpioszka i kolejna króliczka ,oto one w duecie:

Pierwszą może królisię poznamy bliżej.

A teraz Śpioszka :)

Fajne? W sumie jestem bardzo z nich zadowolona  :) Może Wam równiez przypadną do serduszka.
Na tą chwilę szukają nowego właściciela na moich aukcjach Allegro.
Ponadto bawiłam się troszkę w decou ;)
Przerobiłam sobie taką oto doniczusię:

Z efektu końcowego nie jestem, aż tak zadowolona jak z mojego lawendowego zestawu, ale chyba aż tak tragicznie nie jest ;)
Chciałam spróbować zabawy z "pęknięciami" do których jakoś nigdy nie byłam przekonana, a teraz zaczęły mi się nawet podobać ;)  Doniczka po wstępnej "pęknięciowej" metamorfozie wyglądała tak:


a w efekcie ostatecznym - tak :)

Ujdzie? - chyba ujdzie ;)
Pozdrawiam Was jak zawsze serdecznie.
Na koniec aby wywołać usmiech na Waszych twarzach pokaże Wam jakie legowiko znalazł sobie wczoraj mój kotek ;) Rozbroił mnie nieziemsko.
W sumie to zawsze na miejscu może poczekać na ptaszki, a co :) ;)
A tak już zupełnie dygresyjnie - kwiatuszki od mojego kochanego męża :) Przez dwa dni czułam się niezbyt wyjściowo i chciał mi umilić moje złe samopoczucie - kochany...
Przesyłam Wam wszystkim moc słonecznych uścisków i życze udanego weekendu, bez wody, deszczów i stresu. Dziękuję, że jesteście i zostawiacie tyle wspaniałych, ciepłych słów. Dzięki Wam chce mi się chcieć ;)
Duże buziaczki za to!

wtorek, 18 maja 2010

Całkiem prywatne lawendowe decou i ...śpioszka :)

A witam, witam...w kolejny jakże uroczy, mokry, szary dzień...pełen niepewności pdt. wyleje dziś rzeka czy nie? :/ Mam nadzieję, że żadna z Was nie musi się zmagać ze straszną sytuacją, którą na swoje szczęcie znam wyłącznie z telewizji - przynajmniej na tą chwilę, wierzę jednak, że tak pozostanie.
Dziś kochane kobietki kolejna porcja mojego wymarzonego lawendowego decou :D
Zrobiłam sobie swój, prywatny lawendowy komplecik. I jakikolwiek by nie był straszniem z niego dumna ;) Nie wiem czy tak powinno to prawidłowo wyglądać, ale jesli o mnie chodzi - to osobiście dla mnie bomba :)
Kiedyś zachorowałam u Agi z "Robię bo lubię" na ten motyw, jednak zawsze kaski mi brakowało, a teraz mam i to włanoręcznie wykonany - nie spodziewałam się tego po sobie ;) Wiem, że jest oklepany, ale straszniście mi się podoba.
Dobra, teraz chwalę się - uwaga.


Czyż nie jest śliczny? ;-b :D :))) Przepraszam, to taki brak skromności i radocha początkującej w decou ;)))
Buteleczka w wersji pierwotnej wyglądała sobie tak:

A teraz jeśli nie jest ładniejsza to z pewnością troszkę praktyczniejsza bo co nam po takiej pustej ;)


Motyw koronkowy musi być - a jakże ;)
A tu z moją Muchomorką, która zadomowiła sie w mojej kuchni, jednak musze się już z nią rozstać - trzeba będzie uszyć następczynie bo bardzo ją polubiłam.
Nie myślcie tylko sobie, że szycie zupełnie poszło w odstawkę - nic z tych rzeczy. Decou jest takie wdzieczne bo chwilkę zajmuje, później przerwa - można szyć...poszyjesz, skoczysz pomazać...znów można szyć - układ idealny jak dla mnie ;)
Także wczoraj naprzemiennie z buteleczką powstał Śpioszek :)
Także jedyny plus tej pogody jest taki, że można sobie coś w spokoju podłubać.
Pozdrawiam Was kobietki serdecznie.
Na koniec chciałam  jeszcze złożyć zażalenie na bloggera, czy u Was również jest tak, że po otwarciu strony na pasku z ulubionymi blogami macie jakies stare posty, których już dawno być nie powinno? Nie wiem czy to ich wina czy mojego świeżo sformatowanego kompa, ale strasznie mnie to irytuje.
Przytulam mocno i dziękuję za każdy nawet najmniejszy ślad swojej obecności u mnie :)

niedziela, 16 maja 2010

Wszystkiego po troszkę...

Niedziela - szara i desczowa...zaczynam się przyzwyczajać ;) Dzieciaczki buszują z tatusiem, więc wpadłam się pochwalić. Dużo dziś chwalenia :D
Najpierw pochwalę się sukcesem naszej najstarszej Anii. Od września wraz ze zmianą szkoły zaczęła trenować judo i powiem Wam, że radzi sobie bardzo dobrze, ma już 4 medale, dziś zdobyła kolejny na Wrocławskiej Olimpiadzie Młodzieży - zajęła trzecie miejsce, uważamy że wspaniale bo walczyła z dziewczynami które trenują już po 5 lat i więcej, ona zaledwie pare miesięcy :)


A teraz troszkę bardziej przyziemnych rzeczy :)
Uwaga...tadam, spróbowałam decu :) - faaaaantastyczna zabawa :)
Przerobiłam sobie dwa jakieś zdezelowane z lekka pudełeczka na próbę. Po czekoladkach jedno, drewniane, popisane przez dzieci - żałuję że nie zrobiłam zdjęć przed...ale jak to bywa, wpadłam na to po fakcie :) Drugie po kubeczku, kartonowe (czerwone było).
Absolutnie nie chcę waszej oceny bo wiadomo, że to techniczna porażka i improwiacja :)))) Ale myślę, że z czaem jestem w stanie Was czymś zaskoczyć w tym temacie bo straszni mi się to spodobało. Tak dla samej siebie - świetna sprawa, naprawdę.
Mam teraz własne, prywatne pudełeczko z motywem lawendy na guziczki i jestem happy :D
A oto efekt moich prac - proszę się nie śmiać zbyt głośno :D
Pudełesio:

I przekombinowane większe, ale nie jest źle ;)
Jak to się mówi, najważniejszy pierwszy krok - z czasem będzie coraz lepiej ;) ...tzn. mam nadzieję :)
Z szyciowych tematów to kolejną króliczkę machnełam, dzień dziecka się zbliża to może sie ktoś skusi. Wcześniejsza szybko znalazła właścicielkę więc po cichutku liczę, że z tą będzie podobnie:)

I tyle by było u mnie z nowinek :)
Pozdrwiam serdecznie jak zawsze. Dziękuję za każde ciepłe słowo. Do zybkiego zobaczenia i przeczytania :)

sobota, 15 maja 2010

Perełka moja...

Witam ciepło,
dziś tak szybciutko, chciałabym pochwalić się Wam moją najnowszą spioszką. Powtała wczoraj, ale niestety nie było szansy zrobienia jakichś znośnych zdjęć, więc zostawiłam to na dzisiaj. Dziś też nie są zachwycające ale z braku laku.... ;)  Okropny ten maj, codziennie to samo - szaro i mokro.
Wracając do śpioszki - jest ona chyba na tą chwilę, moją największą dumą, taką prawdziwą pewełką z której jestem naprawde bardzo zadowolona. A Wam jak się podoba? Oto ona:



Taka słodzinka.
Tu w towarzystwie siostry, która wkrótce zamieszka standardowo u Almirani ;)

A tu w towarzystwie siostry i Malwinki, która czeka na odwiedzinki i odbiór Annaszki ;)
I tyle na dziś :) Uciekam wyjąć ciacho z piekarnika...miłego weekendu kobietki.